Collegium
Magicae
Uprzejmie zaprasza wszystkich
zainteresowanych, na serię odcinków specjalnych :)
Lepiej trzymajcie się czegoś, bo
będzie się działo :p
Na początku była
ciemność, a później… Później zapaliło się na środku takie niewielkie światełko.
Nie bardzo wiadomo było po co one, ale szybko wszystko się wyjaśniło.
— Nazywam się Eve
Rowindale i chciałam serdecznie powitać wszystkich zainteresowanych! — Na
środku plamy światła pojawiła się niewysoka, pulchna dziewczyna o szerokim,
miłym dla oka uśmiechu, skrzących oczach i twarzy mogącej należeć zarówno do
nastolatki jak i do o wiele starszej osoby. — Widzę, że zaproszenia dotarły. —
Uśmiech wciąż nie znikał z okrągłej twarzyczki. — Cieszę się wielce i mogę
zacząć pierwszy z odcinków specjalnych, który chciałam zadedykować Meth.
Oczywiście wiem, że było kilka więcej zamówień, ale ponieważ jej obiecałam już
dawno, tak więc od tego zaczniemy. — Dziewczyna odkaszlnęła obciągając zarazem
błękitną bluzę w jaką była ubrana. — Kochana Meth, abyś mogła nieco nacieszyć
się obecnością twego ulubieńca, ten odcinek poświęcam właśnie jemu. — Eve
klasnęła w dłonie i tuż obok niej pojawił się nieco zdezorientowany czarnowłosy
chłopak. Wyglądał jakby właśnie wyciągnięto go z łóżka. Wciąż tarł zaspane oczy
i raz, po raz ziewał.
— Eeeeee… — Wyszeptał
rozglądając się po widowni.
— Nie „eeeeee”, Danielu
tylko dzień dobry. Chyba nie muszę uczyć cię dobrych manier. — Eve poklepała
nowo przybyłego po ramieniu.
— Wyciągnęłaś mnie spod
kołdry. — Mina chłopaka wyrażała dosadnie co o tym wszystkim myśli.
— Jest południe. To nie
zdrowe tak długo spać. Poza tym dziś jest twój dzień. Zgodnie z życzeniem tej
oto Meth, oddaję ci scenę. — Eve wskazała palcem na dziewczynę siedzącą w
pierwszym rzędzie, po czym ukłoniła się z gracją i zniknęła w obłoczku
zielono-bordowego dymu.
— Co?! — Daniel
wpatrywał się w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą stała Rowi. — No wiesz co!
Jak możesz! Phi! — Zdenerwowany poprawił potargane włosy, po czym odwrócił się
w stronę widowni. — Wybaczcie kochani, ale tak to już jest kiedy jest się
wymysłem pisarki od siedmiu boleści. Myśli, że może z człowiekiem robić co
zechce, a ja przecież jestem bohaterem z atramentu i papieru, to jest w sumie z
kodu, tfu znaczy z krwi i kości! — Sokół pokręcił głową po czym spojrzał na
wskazaną przez Eve dziewczynę. — To dla ciebie dzisiejszy odcinek prawda? —
Kiedy pannica pokiwała głową, westchnął i przywołał na usta najbardziej uroczych
spośród uśmiechów. — Nie traćmy zatem czasu! — Pstryknął palcami i po chwili
wyglądał już znacznie porządniej. Ubrany był teraz w skórzane spodnie, glany,
białą, lnianą koszulę, na którą narzucił skórzany płaszcz sięgający prawie do
kostek. Także fryzura nieco się zmieniła. Włosy sięgały do ramion i były
czarne jak smoła.
Kiedy ponownie
pstryknął palcami, światło zgasło i znów zapanowała wszechogarniająca ciemność.
— Uważasz mnie za
kretyna?! — Dwudziestoletni Daniel poprawił przewieszony przez plecy miecz. —
Przecież doskonale wiem, że chcesz wciągnąć mnie w pułapkę Damianie. Powiedz
ile ci obiecali za wyłączenie mnie z rajdu? — Trzymając dłoń za plecami,
konstruował zaklęcie, tak aby dwumetrowy dryblas o imieniu Damian, nie mógł się
połapać.
— Wcale nie prawda! — Odpowiedź
wielkoluda jak zawsze brzmiała na poziomie przedszkolaka. — Naprawdę to tam
widziałem sakwę zwycięstwa!
— Myślisz, że ci
uwierzę?! — Zaklęcie było gotowe. Wystarczyło tylko odpowiednio się ustawić.
Daniel wiedział, że
jego dawny partner od sparingów kłamie w żywe oczy. Wielkolud nie był dobrym
aktorem i może gdyby wcale się nie odzywał, Sokół dałby się prowadzić prosto w
pułapkę. Niestety, kiedy pierwsze słowa opuściły jego szerokie usta,
czarnowłosy doskonale wiedział co się święci. Jego rywale chcieli wyeliminować
największe zagrożenie.
Sokół dłużej nie czekał
i gdy zniecierpliwiony dryblas sięgnął po swój miecz półtora-ręczny, szybko
rzucił zaklęcie obezwładniające. Damian padł na ziemię jak ścięte drzewo, broń
wylądowała tuż obok niego.
— Mówiłem, że nie
jestem kretynem. — Sokół uśmiechnął się mściwie. — Jak przyjdą po ciebie,
powiedz, że przekazuję Jureczkowi najszczersze pozdrowienia. — Na pożegnanie
przyłożył koledze dłoń do czoła i wyszeptał zaklęcie. Na skórze bardzo szybko
pojawiła się wysypka układająca się w słowo „osioł”. Zadowolony z siebie
otrzepał dłonie i ruszył w przeciwnym kierunku do tego, gdzie kierował go
Damian.
Używając zaklęć
wyciszających, przemknął obok drużyny Anieli. Laska choć była blondynką miała
niesamowity zmysł zabójcy. Jej krwiożerczość hamowały jedynie reguły szkoły,
ale i tak lubiła się znęcać nad słabszymi uczniami.
Daniel wolał
nie ryzykować. Odkąd nie zgodził się pójść z nią na randkę, ze wszystkich sił
starała się mu dopiec.
— Gdzie mogliście
schować tą paskudną sakwę? — Myśli krążyły po głowie, kiedy sam starał się jak
najszybciej dotrzeć w jakieś bezpieczne miejsce.
W tym roku profesorowie
przeszli samych siebie. Ostatni rajd w Mazowieckim Collegium Magicae okazał się
naprawdę pomysłowy. Oprócz przeszkód zamontowanych przez wykładowców takich jak
wilkołaki, demony, drapieżne harpie, minotaury i cały szereg innych bestii
pochodzących z mitologii greckich, były tu też pułapki, labirynty, ruchome
piaski i kilka innych przyjemności. Wszystko oczywiście wiązało się z
materiałem szkolnym, który zdążyli przerobić przez trzy lata. Nic więcej, nic
mniej. Tylko to.
Daniel po raz kolejny
rozejrzał się w poszukiwaniu jakiejś kryjówki. Niestety w pobliżu nic nie
znalazł. Ciężki, skórzany płaszcz coraz bardziej dawał mu się we znaki. Majowa
pogoda, była w tym roku wyjątkowo ciepła przez co na czole chłopaka co chwila
pokazywały się kolejne kropelki potu.
— Do diaska z tym
słońcem. — Wymruczał niezadowolony. Chustką, którą dostał od Dagmary, wytarł
spocone czoło, po czym z powrotem schował ją do kieszeni.
Kiedy rozmyślał w
którym kierunku udać się następnie, coś zaszeleściło niedaleko miejsca, gdzie
stał. Powoli, bez gwałtownych ruchów sięgnął po miecz. Zaklęcia były przydatne,
ale nic nie mogło zastąpić dobrej broni.
Czekając na wciąż
zbliżającego się gościa, Daniel ustawił się w pozycji bojowej. To co wyszło z
krzaków, przeszło jego wszelakie oczekiwania. Przed sobą miał piękną,
długowłosą dziewczynę o bladym licu, wąskich, różanych ustach i włosach koloru
promieni słońca. Dziewczyna mocno utykała trzymając się za krwawiący bok.
Wyglądała jakby przy następnym kroku miała paść zemdlona.
Minęła chwila nim
blondynka zorientowała się, że oto trafiła na człowieka. Zatrzymała się w pół
kroku i od razu sięgnęła po przytroczony do uda sztylet, mamrocząc zarazem
spierzchniętymi ustami jakieś zaklęcie.
Daniel zareagował
intuicyjnie. Wbił miecz w ziemię, po czym za pomocą obu rąk, skonstruował
zaklęcie obronne. Blado-niebieska kula otoczyła jego ciało cicho trzeszcząc i migocząc.
Dziewczyna nie miała
siły skończyć swojego zaklęcia. Upadła na kolana upuszczając broń.
— Le do thoil, mo fear maith, a mharú dom roimh a chur ar na daoine eile
aire a thabhairt dom.[i] — Szmaragdowe oczy dziewczyny,
powoli się zamykały. Słowa wypowiedziała ostatkiem sił, po czym zemdlona padła
na ziemię.
Daniel nic nie
zrozumiał, ale widząc desperację z jaką starała się mówić, postanowił jej pomóc.
Może był to kolejny egzamin, a może dziewczyna trafiła tu przypadkiem z nie
znanych mu powodów.
Zdjął zaklęcie
ochronne, schował miecz do pochwy, po czym powoli i zachowując niezwykłą
ostrożność, podszedł do nieprzytomnej.
Dziewczyna była
niesamowicie blada. Szkarłat przeciekający przez zieloną koszulę i ściekający
na brązowe, skórzane spodnie, powiększał się z każdą chwilą.
Sokół rozejrzał się, by
upewnić się czy dziewczyna nie jest jedynie zasadzką szykowaną na niego. Nie
zauważył nic podejrzanego, dlatego ukląkł przy rannej i wziął się za
opatrywanie rany.
Dziura w prawym boku
wyglądała naprawdę groźnie, co gorsza musiała mieć kilka dni. Brudny i całkowicie przesiąknięty kawałek płótna, niemal wrósł się w ciało. Daniel
ostrożnymi ruchami zerwał płótno, a ranę przemył zdrowym strumieniem whisky,
którą nosił w piersiówce.
Dziewczyna syknęła
przez sen i szybciej zaczęła oddychać. Ból musiał być naprawdę nie do zniesienia
skoro nawet zemdlona go odczuwała.
Ostrożnie, uważając by
do rany nie dostał się żaden bród, Sokół zdjął z szyi swój wspomagacz, odkaził
go, a następnie ułożył na ranie dziewczyny. Szepcząc zaklęcie przyłożył do
ciała zemdlonej obie dłonie. Zielonkawe światło mocy uzdrawiania, zaczęło
przesiąkać w tkanki powoli łącząc je ze sobą.
Chłopak trwał w takiej
pozycji dobre kilkadziesiąt minut nim rana nieco się zasklepiła. Nie mając
więcej mocy, ani odpowiedniego przeszkolenia medycznego, wyczerpany Daniel,
przywołał ostatkiem mocy apteczkę. Walcząc z silnymi zawrotami głowy, odszukał
nić i igłę, którą następnie zszył nieuleczony fragment rany. Nie był to
najlepszy ze szwów, ale przynajmniej zablokował krwawienie.
Upił łyk alkoholu, po czym
resztkę wylał na szew. Kiedy rana nieco podeschła obficie nasmarował ją maścią,
a następnie obandażował grubą warstwą świeżego płótna.
Kryzys został zażegnany. Dzięki niemu dziewczyna przynajmniej się nie wykrwawi i będzie
mogła opowiedzieć mu kim jest i co tu robi. Oczywiście jeśli mówi w jakimś
znanym mu języku.
Nie mając więcej siły
magicznej, wytarł swój wspomagacz o spodnie, po czym założył go z powrotem na
szyję.
Dziewczyna poruszyła
się niespokojnie i gwałtownie otworzyła oczy. Widząc nachylonego obok niej
Daniela, chwyciła za sztylet i zaczęła nim wymachiwać.
— Bog ar shiúl nó blas a fháil ar mo lann![ii]
— Spokojnie,
nic ci nie grozi. — Daniel uniósł
dłonie w obronnym geście.
Blondynka przyglądała
się Sokołowi przez dłuższa chwilę, nim w końcu postanowiła opuścić broń.
—
Jestem Daniel, a ty? Mówisz w ogóle po
polsku? — Przedstawiając
się chłopak pokazał na siebie.
Dziewczyna
musiała zrozumieć ponieważ od razu pokazała na siebie i odpowiedziała.
—
Lessien Silimaurë. — Wąskimi i niezwykle długimi palcami wskazała na siebie. — Go
raibh maith agat as do chabhair. Táim anois i do fiach.[iii]
—
Kim jesteś? Rozumiesz mnie? — Daniel mówił powoli jakby to miało w czymś pomóc.
Dziewczyna
zaśmiała się perliście, po czym podniosła się z ziemi.
—
Tá daoine tú uaireanta i ndáiríre gleoite. Arís, go raibh maith agat as a
shábháil mo shaol. Ní fheicfidh mé dearmad. Slán Daniel.[iv] —
Lessien pocałowała Sokoła w policzek, po czym, zniknęła między drzewami.
Chłopak
chciał nawet ją gonić, ale coś — zapewne czar blondwłosej — spowodował, że przez
kilka minut nie mógł się ruszyć. Został sam, a jedynym wspomnieniem po
przygodzie z nieznajomą, była czerwona plama krwi na ściółce i…
—
Złota sakwa? — Zdumienie chłopaka nie miało granic. Oto właśnie wygrał wiosenny
rajd w Mazowieckiej Wyższej Szkole Magii i Czarodziejstw Collegium Magicae.
—
Brawo! — Eve pojawiła się obok Daniela głośno klaszcząc w dłonie. Tłum na sali dołączył
do oklasków. — Nie spodziewałam się, że wypadniesz tak dobrze. — Poklepała
Daniela po plecach. — Dobrze ci w skórach. — Puściła do niego oczko uśmiechając
się szeroko.
—
A dziękuję, dziękuję. — Chłopak pstryknął palcami i znów wyglądał jakby właśnie
wyciągnięto go z łóżka. — Starałem się jak mogłem, aby nikogo nie zanudzić. Mam
nadzieję, że mi wyszło.
—
Z pewnością. Powiedz mi jeszcze co to był za fragment?
—
No wiesz, sama go wymyśliłaś!
—
Przestań się ze mną kłócić, bo ci włosy w uszach dopiszę! — Rowi żartobliwie
pogroziła Danielowi palcem.
—
Tylko nie to! — Chłopak odpowiedział na atak, udawanie wystraszoną miną. — Już
będę grzeczny. Fragment, który wspólnie przed chwilą przeżywaliśmy, był
zamierzchłym wspomnieniem. Ostatni rok w Mazowieckim Collegium.
—
Wspomnienie. Hmmm…. Wypadło całkiem zacnie. Podobało mi się. Ale jeszcze nie
zadecydowałam po której stronie barykady będziesz stał, więc bądź grzeczny.
—
Tak jest her general! — Daniel zasalutował Eve, po czym zniknął.
—
I oto nastał koniec dzisiejszego odcinka specjalnego. — Dziewczyna ukłoniła się
z gracją. — Mam nadzieję, że się wam podobał i żwawo będziecie komentować. Ja
się z wami żegnam i uciekam. Czas wziąć się za historię właściwą, w końcu sama
się nie napisze. — Uśmiechając się w iście diaboliczny sposób, znów rozpłynęła
się w zielono-bordowym dymie.
Światło
zgasło i znów nastała ciemność.
[i] Proszę
dobry człowieku, zabij mnie zanim tamci się mną zajmą.
[ii] Odsuń
się albo posmakujesz mojego ostrza.
[iii]
Dziękuję za pomoc. Jestem teraz twoją dłużniczką.
[iv] Wy
ludzie bywacie czasami naprawdę uroczy. Jeszcze raz dziękuję za uratowanie mi
życia. Nigdy ci tego nie zapomnę. Żegnaj Danielu.
To jest tak absolutnie genialne, że ojejojeojoejeoejoejoejwoerjk jvgawcjldxebgrcjgfbn skjdfc!!!!! <333333 Genialnie wymyśliłaś początek i koniec, no proszę! :3 Meth czuje się zaszczycona :3 Czyli co, będzie jakiś ciąg dalszy tej historii czy nie? ;> Bez względu na decyzje kocham cię, wiesz? <3
OdpowiedzUsuńKochana Meth! Cieszę się, że ci się podobał :) (przynajmniej takie odniosłam wrażenie) ten odcinek specjalny :) Powiem ci szczerze, że powstał od tak :) Miałam ochotę odpocząć od głównego wątku i chciałam napisać coś innego :P Z początku miała to być luźna historia z Danielem jako bohaterem, ale nie trzymająca się w realiach CMa. Kiedy zaczęłam pisać, samo wszystko się zaczęło układać i powstało "wspomnienie" Dzięki temu będę mogła je spokojnie kiedyś wykorzystać :D Tak właśnie sobie pomyślałam, że wszystkie odcinki specjalne będą zawierały wspomnienia lub przyszłe zdarzenia, które później będę mogła dodawać do opowiadania :D
UsuńOczywiście jak zamówisz coś jeszcze, to będzie tego więcej :p
Szphritne. Podobało mi się i na pewno będę czytać następne odcinki specjalne (bo dostanę tego więcej, nie?).
OdpowiedzUsuńSzphritnie Ci to wyszło, nie powiem. Mówię ci Friedrich, musisz pogratulować pani.
"Friedrich gratuluje pani"
Rowi, moje uznanie Friedrich (które ma sześć lat) właśnie Ci pogratulowało. Cieszysz się?
Jak to nie zdecydowałaś? Przecież wszyscy wiedzą, że Daniel jest zły, więc Ty go zrobisz dobrym, żeby zaskoczyć czytelników. Chyba, że Ty wiesz, że my wiemy i zrobisz go zuem wcielonym. Nie! Ty tylko chcesz, żebyśmy tak myśleli, a Danielek będzie aniołkiem. Ale z drugiej strony, myślisz, że my myślimy (rzadko, ale jednak) i pomyślimy, że Ty tak pomyślisz, więc myślisz inaczej i z tego wyjdzie, że Daniel jednak zostanie pracownikiem boga śmierci. Albo inaczej. Ty chcesz, żebyśmy chcieli myśleć, że myślisz tak, a tak naprawdę wymyślisz, coś, czego nikt by się nie domyślił, kiedy już będziemy myśleć, jak Ty chcesz, żebyśmy myśleli.
*Kilkadziesiąt skomplikowanych teorii spiskowych później*
..., ale tak na prawdę wszyscy myśleli, że Ty tak myślisz, lecz byli w błędzie, bo Ty wcale tak nie myślisz, bo jeszcze tego nie wymyśliłaś.
..........................................................................................................
A wracając do szphritnego odcinka specjalnego (wale rymy, jak z maszyny, bo mam rymy prosto z kantyny i nawet nie czuję, kiedy rymuję) czy ta kobitka, co to ją w lesie wyhaczył Danielunieniusiek była elfką? Cóż ją tak poszarpało?
Racja, Danielusienieniąteczunieńko nieźle się spisało, ale cóż to za zwyczaje, że wyciąga się kogoś o tak wczesnych godzinach rannych? Wstydź się! Toż to dwunasta to jeszcze noc! Ja, jeśli mogę, to nawet śniadanie jem później, a teraz wracam do łózia i z powrotem w kimę ;P
No i sorka za ten dziwny język, którym się posługuję i takąż składnię, ale właśnie, w trakcie pisania tego oto komcika, ćpałam jabuko, a przecie szyscy wiedzo, że w nich je alkohol godny ¡CO NAJMNIEJ! tych magicznych trunków.
To ja się już żegnam i niech wen będzie z Tobą.
PS. Ja sobie doskonale zdaję sprawę z tego, że jest nowy chapter, nawet go przeczytałam (i to w tym dniu, w którym się ukazał), może go nawet kiedyś skomentuję, ale to nie będzie szybko.
Jak wyżej, pa!
Julio ty wiesz jak mi poprawić humor i sprawić, że z oczu płyną łzy ze śmiechu :D Dawno się tak nie uśmiałam jak dzisiaj :D Czytając te zawiłe przemyślenia sama się tak zakręciłam, że teraz nie wiem, którą stronę wybrać dla Daniela :p Czy tą co wy myślicie, czy tą co ja myślę, że wy myśląc będziecie myśleć, że ja wymyśliłam, że ponieważ wam się wydaje :P Oj.... Znów poleciałam po bandzie :p Hihihi! :D
UsuńCieszę się, że i tu mnie odwiedziłaś :D Mam nadzieję, że doczekam się komcia pod ostatnim postem ;p Ciepło pozdrawiam i do następnego :D
Cieszę się, że się cieszysz. Widzę, że moje pokrętne rozumowanie jest zaraźliwe. Straszne o.O!
UsuńMoże się doczekasz mojego komentarza, może nie. Kto wie, skoro nawet ja nie wiem?
Również pozdrawiam, no i cześć!
A reszta osób, które brały udział? One też będą miały jakieś upominki, czy jak? Bo ja też brałam udział, kiedyś... xD i myślałam, że już nie będzie wyników xD Bo coś wspominałaś, że reszta też coś otrzyma... Ogólnie tak pytam ;D
OdpowiedzUsuńHej! A gdzie reszta?
OdpowiedzUsuńUwielbiam wszystko co choć trochę trąci magią,
OdpowiedzUsuńa czy nie przydałoby się tu jakieś światło...?
https://www.youtube.com/watch?v=RmdWCr8Fc0A