14 stycznia 2014

I Odcinek Specjalny

Collegium Magicae
Uprzejmie zaprasza wszystkich zainteresowanych, na serię odcinków specjalnych :)
Lepiej trzymajcie się czegoś, bo będzie się działo :p
Na początku była ciemność, a później… Później zapaliło się na środku takie niewielkie światełko. Nie bardzo wiadomo było po co one, ale szybko wszystko się wyjaśniło.
— Nazywam się Eve Rowindale i chciałam serdecznie powitać wszystkich zainteresowanych! — Na środku plamy światła pojawiła się niewysoka, pulchna dziewczyna o szerokim, miłym dla oka uśmiechu, skrzących oczach i twarzy mogącej należeć zarówno do nastolatki jak i do o wiele starszej osoby. — Widzę, że zaproszenia dotarły. — Uśmiech wciąż nie znikał z okrągłej twarzyczki. — Cieszę się wielce i mogę zacząć pierwszy z odcinków specjalnych, który chciałam zadedykować Meth. Oczywiście wiem, że było kilka więcej zamówień, ale ponieważ jej obiecałam już dawno, tak więc od tego zaczniemy. — Dziewczyna odkaszlnęła obciągając zarazem błękitną bluzę w jaką była ubrana. — Kochana Meth, abyś mogła nieco nacieszyć się obecnością twego ulubieńca, ten odcinek poświęcam właśnie jemu. — Eve klasnęła w dłonie i tuż obok niej pojawił się nieco zdezorientowany czarnowłosy chłopak. Wyglądał jakby właśnie wyciągnięto go z łóżka. Wciąż tarł zaspane oczy i raz, po raz ziewał.
— Eeeeee… — Wyszeptał rozglądając się po widowni.
— Nie „eeeeee”, Danielu tylko dzień dobry. Chyba nie muszę uczyć cię dobrych manier. — Eve poklepała nowo przybyłego po ramieniu.
— Wyciągnęłaś mnie spod kołdry. — Mina chłopaka wyrażała dosadnie co o tym wszystkim myśli.
— Jest południe. To nie zdrowe tak długo spać. Poza tym dziś jest twój dzień. Zgodnie z życzeniem tej oto Meth, oddaję ci scenę. — Eve wskazała palcem na dziewczynę siedzącą w pierwszym rzędzie, po czym ukłoniła się z gracją i zniknęła w obłoczku zielono-bordowego dymu.
— Co?! — Daniel wpatrywał się w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą stała Rowi. — No wiesz co! Jak możesz! Phi! — Zdenerwowany poprawił potargane włosy, po czym odwrócił się w stronę widowni. — Wybaczcie kochani, ale tak to już jest kiedy jest się wymysłem pisarki od siedmiu boleści. Myśli, że może z człowiekiem robić co zechce, a ja przecież jestem bohaterem z atramentu i papieru, to jest w sumie z kodu, tfu znaczy z krwi i kości! — Sokół pokręcił głową po czym spojrzał na wskazaną przez Eve dziewczynę. — To dla ciebie dzisiejszy odcinek prawda? — Kiedy pannica pokiwała głową, westchnął i przywołał na usta najbardziej uroczych spośród uśmiechów. — Nie traćmy zatem czasu! — Pstryknął palcami i po chwili wyglądał już znacznie porządniej. Ubrany był teraz w skórzane spodnie, glany, białą, lnianą koszulę, na którą narzucił skórzany płaszcz sięgający prawie do kostek. Także fryzura nieco się zmieniła. Włosy sięgały do ramion i były czarne jak smoła.
Kiedy ponownie pstryknął palcami, światło zgasło i znów zapanowała wszechogarniająca ciemność.
— Uważasz mnie za kretyna?! — Dwudziestoletni Daniel poprawił przewieszony przez plecy miecz. — Przecież doskonale wiem, że chcesz wciągnąć mnie w pułapkę Damianie. Powiedz ile ci obiecali za wyłączenie mnie z rajdu? — Trzymając dłoń za plecami, konstruował zaklęcie, tak aby dwumetrowy dryblas o imieniu Damian, nie mógł się połapać.
— Wcale nie prawda! — Odpowiedź wielkoluda jak zawsze brzmiała na poziomie przedszkolaka. — Naprawdę to tam widziałem sakwę zwycięstwa!
— Myślisz, że ci uwierzę?! — Zaklęcie było gotowe. Wystarczyło tylko odpowiednio się ustawić.
Daniel wiedział, że jego dawny partner od sparingów kłamie w żywe oczy. Wielkolud nie był dobrym aktorem i może gdyby wcale się nie odzywał, Sokół dałby się prowadzić prosto w pułapkę. Niestety, kiedy pierwsze słowa opuściły jego szerokie usta, czarnowłosy doskonale wiedział co się święci. Jego rywale chcieli wyeliminować największe zagrożenie.
Sokół dłużej nie czekał i gdy zniecierpliwiony dryblas sięgnął po swój miecz półtora-ręczny, szybko rzucił zaklęcie obezwładniające. Damian padł na ziemię jak ścięte drzewo, broń wylądowała tuż obok niego.
— Mówiłem, że nie jestem kretynem. — Sokół uśmiechnął się mściwie. — Jak przyjdą po ciebie, powiedz, że przekazuję Jureczkowi najszczersze pozdrowienia. — Na pożegnanie przyłożył koledze dłoń do czoła i wyszeptał zaklęcie. Na skórze bardzo szybko pojawiła się wysypka układająca się w słowo „osioł”. Zadowolony z siebie otrzepał dłonie i ruszył w przeciwnym kierunku do tego, gdzie kierował go Damian.
Używając zaklęć wyciszających, przemknął obok drużyny Anieli. Laska choć była blondynką miała niesamowity zmysł zabójcy. Jej krwiożerczość hamowały jedynie reguły szkoły, ale i tak lubiła się znęcać nad słabszymi uczniami.
Daniel wolał nie ryzykować. Odkąd nie zgodził się pójść z nią na randkę, ze wszystkich sił starała się mu dopiec.
— Gdzie mogliście schować tą paskudną sakwę? — Myśli krążyły po głowie, kiedy sam starał się jak najszybciej dotrzeć w jakieś bezpieczne miejsce.
W tym roku profesorowie przeszli samych siebie. Ostatni rajd w Mazowieckim Collegium Magicae okazał się naprawdę pomysłowy. Oprócz przeszkód zamontowanych przez wykładowców takich jak wilkołaki, demony, drapieżne harpie, minotaury i cały szereg innych bestii pochodzących z mitologii greckich, były tu też pułapki, labirynty, ruchome piaski i kilka innych przyjemności. Wszystko oczywiście wiązało się z materiałem szkolnym, który zdążyli przerobić przez trzy lata. Nic więcej, nic mniej. Tylko to.
Daniel po raz kolejny rozejrzał się w poszukiwaniu jakiejś kryjówki. Niestety w pobliżu nic nie znalazł. Ciężki, skórzany płaszcz coraz bardziej dawał mu się we znaki. Majowa pogoda, była w tym roku wyjątkowo ciepła przez co na czole chłopaka co chwila pokazywały się kolejne kropelki potu.
— Do diaska z tym słońcem. — Wymruczał niezadowolony. Chustką, którą dostał od Dagmary, wytarł spocone czoło, po czym z powrotem schował ją do kieszeni.
Kiedy rozmyślał w którym kierunku udać się następnie, coś zaszeleściło niedaleko miejsca, gdzie stał. Powoli, bez gwałtownych ruchów sięgnął po miecz. Zaklęcia były przydatne, ale nic nie mogło zastąpić dobrej broni.
Czekając na wciąż zbliżającego się gościa, Daniel ustawił się w pozycji bojowej. To co wyszło z krzaków, przeszło jego wszelakie oczekiwania. Przed sobą miał piękną, długowłosą dziewczynę o bladym licu, wąskich, różanych ustach i włosach koloru promieni słońca. Dziewczyna mocno utykała trzymając się za krwawiący bok. Wyglądała jakby przy następnym kroku miała paść zemdlona.
Minęła chwila nim blondynka zorientowała się, że oto trafiła na człowieka. Zatrzymała się w pół kroku i od razu sięgnęła po przytroczony do uda sztylet, mamrocząc zarazem spierzchniętymi ustami jakieś zaklęcie.
Daniel zareagował intuicyjnie. Wbił miecz w ziemię, po czym za pomocą obu rąk, skonstruował zaklęcie obronne. Blado-niebieska kula otoczyła jego ciało cicho trzeszcząc i migocząc.
Dziewczyna nie miała siły skończyć swojego zaklęcia. Upadła na kolana upuszczając broń.
— Le do thoil, mo fear maith, a mharú dom roimh a chur ar na daoine eile aire a thabhairt dom.[i] — Szmaragdowe oczy dziewczyny, powoli się zamykały. Słowa wypowiedziała ostatkiem sił, po czym zemdlona padła na ziemię.
Daniel nic nie zrozumiał, ale widząc desperację z jaką starała się mówić, postanowił jej pomóc. Może był to kolejny egzamin, a może dziewczyna trafiła tu przypadkiem z nie znanych mu powodów.
Zdjął zaklęcie ochronne, schował miecz do pochwy, po czym powoli i zachowując niezwykłą ostrożność, podszedł do nieprzytomnej.
Dziewczyna była niesamowicie blada. Szkarłat przeciekający przez zieloną koszulę i ściekający na brązowe, skórzane spodnie, powiększał się z każdą chwilą.
Sokół rozejrzał się, by upewnić się czy dziewczyna nie jest jedynie zasadzką szykowaną na niego. Nie zauważył nic podejrzanego, dlatego ukląkł przy rannej i wziął się za opatrywanie rany.
Dziura w prawym boku wyglądała naprawdę groźnie, co gorsza musiała mieć kilka dni. Brudny i całkowicie przesiąknięty kawałek płótna, niemal wrósł się w ciało. Daniel ostrożnymi ruchami zerwał płótno, a ranę przemył zdrowym strumieniem whisky, którą nosił w piersiówce.
Dziewczyna syknęła przez sen i szybciej zaczęła oddychać. Ból musiał być naprawdę nie do zniesienia skoro nawet zemdlona go odczuwała.
Ostrożnie, uważając by do rany nie dostał się żaden bród, Sokół zdjął z szyi swój wspomagacz, odkaził go, a następnie ułożył na ranie dziewczyny. Szepcząc zaklęcie przyłożył do ciała zemdlonej obie dłonie. Zielonkawe światło mocy uzdrawiania, zaczęło przesiąkać w tkanki powoli łącząc je ze sobą.
Chłopak trwał w takiej pozycji dobre kilkadziesiąt minut nim rana nieco się zasklepiła. Nie mając więcej mocy, ani odpowiedniego przeszkolenia medycznego, wyczerpany Daniel, przywołał ostatkiem mocy apteczkę. Walcząc z silnymi zawrotami głowy, odszukał nić i igłę, którą następnie zszył nieuleczony fragment rany. Nie był to najlepszy ze szwów, ale przynajmniej zablokował krwawienie.
Upił łyk alkoholu, po czym resztkę wylał na szew. Kiedy rana nieco podeschła obficie nasmarował ją maścią, a następnie obandażował grubą warstwą świeżego płótna.
Kryzys został zażegnany. Dzięki niemu dziewczyna przynajmniej się nie wykrwawi i będzie mogła opowiedzieć mu kim jest i co tu robi. Oczywiście jeśli mówi w jakimś znanym mu języku.
Nie mając więcej siły magicznej, wytarł swój wspomagacz o spodnie, po czym założył go z powrotem na szyję.
Dziewczyna poruszyła się niespokojnie i gwałtownie otworzyła oczy. Widząc nachylonego obok niej Daniela, chwyciła za sztylet i zaczęła nim wymachiwać.
— Bog ar shiúl nó blas a fháil ar mo lann![ii]
    Spokojnie, nic ci nie grozi. — Daniel uniósł dłonie w obronnym geście.
Blondynka przyglądała się Sokołowi przez dłuższa chwilę, nim w końcu postanowiła opuścić broń.
Jestem Daniel, a ty? Mówisz w ogóle po polsku? Przedstawiając się chłopak pokazał na siebie.
Dziewczyna musiała zrozumieć ponieważ od razu pokazała na siebie i odpowiedziała.
— Lessien Silimaurë. — Wąskimi i niezwykle długimi palcami wskazała na siebie. — Go raibh maith agat as do chabhair. Táim anois i do fiach.[iii]
— Kim jesteś? Rozumiesz mnie? — Daniel mówił powoli jakby to miało w czymś pomóc.
Dziewczyna zaśmiała się perliście, po czym podniosła się z ziemi.
— Tá daoine tú uaireanta i ndáiríre gleoite. Arís, go raibh maith agat as a shábháil mo shaol. Ní fheicfidh mé dearmad. Slán Daniel.[iv] — Lessien pocałowała Sokoła w policzek, po czym, zniknęła między drzewami.
Chłopak chciał nawet ją gonić, ale coś — zapewne czar blondwłosej — spowodował, że przez kilka minut nie mógł się ruszyć. Został sam, a jedynym wspomnieniem po przygodzie z nieznajomą, była czerwona plama krwi na ściółce i…
— Złota sakwa? — Zdumienie chłopaka nie miało granic. Oto właśnie wygrał wiosenny rajd w Mazowieckiej Wyższej Szkole Magii i Czarodziejstw Collegium Magicae.
— Brawo! — Eve pojawiła się obok Daniela głośno klaszcząc w dłonie. Tłum na sali dołączył do oklasków. — Nie spodziewałam się, że wypadniesz tak dobrze. — Poklepała Daniela po plecach. — Dobrze ci w skórach. — Puściła do niego oczko uśmiechając się szeroko.
— A dziękuję, dziękuję. — Chłopak pstryknął palcami i znów wyglądał jakby właśnie wyciągnięto go z łóżka. — Starałem się jak mogłem, aby nikogo nie zanudzić. Mam nadzieję, że mi wyszło.
— Z pewnością. Powiedz mi jeszcze co to był za fragment?
— No wiesz, sama go wymyśliłaś!
— Przestań się ze mną kłócić, bo ci włosy w uszach dopiszę! — Rowi żartobliwie pogroziła Danielowi palcem.
— Tylko nie to! — Chłopak odpowiedział na atak, udawanie wystraszoną miną. — Już będę grzeczny. Fragment, który wspólnie przed chwilą przeżywaliśmy, był zamierzchłym wspomnieniem. Ostatni rok w Mazowieckim Collegium.
— Wspomnienie. Hmmm…. Wypadło całkiem zacnie. Podobało mi się. Ale jeszcze nie zadecydowałam po której stronie barykady będziesz stał, więc bądź grzeczny.
— Tak jest her general! — Daniel zasalutował Eve, po czym zniknął.
— I oto nastał koniec dzisiejszego odcinka specjalnego. — Dziewczyna ukłoniła się z gracją. — Mam nadzieję, że się wam podobał i żwawo będziecie komentować. Ja się z wami żegnam i uciekam. Czas wziąć się za historię właściwą, w końcu sama się nie napisze. — Uśmiechając się w iście diaboliczny sposób, znów rozpłynęła się w zielono-bordowym dymie.
Światło zgasło i znów nastała ciemność.




[i] Proszę dobry człowieku, zabij mnie zanim tamci się mną zajmą.
[ii] Odsuń się albo posmakujesz mojego ostrza.
[iii] Dziękuję za pomoc. Jestem teraz twoją dłużniczką.
[iv] Wy ludzie bywacie czasami naprawdę uroczy. Jeszcze raz dziękuję za uratowanie mi życia. Nigdy ci tego nie zapomnę. Żegnaj Danielu.

8 komentarzy:

  1. To jest tak absolutnie genialne, że ojejojeojoejeoejoejoejwoerjk jvgawcjldxebgrcjgfbn skjdfc!!!!! <333333 Genialnie wymyśliłaś początek i koniec, no proszę! :3 Meth czuje się zaszczycona :3 Czyli co, będzie jakiś ciąg dalszy tej historii czy nie? ;> Bez względu na decyzje kocham cię, wiesz? <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana Meth! Cieszę się, że ci się podobał :) (przynajmniej takie odniosłam wrażenie) ten odcinek specjalny :) Powiem ci szczerze, że powstał od tak :) Miałam ochotę odpocząć od głównego wątku i chciałam napisać coś innego :P Z początku miała to być luźna historia z Danielem jako bohaterem, ale nie trzymająca się w realiach CMa. Kiedy zaczęłam pisać, samo wszystko się zaczęło układać i powstało "wspomnienie" Dzięki temu będę mogła je spokojnie kiedyś wykorzystać :D Tak właśnie sobie pomyślałam, że wszystkie odcinki specjalne będą zawierały wspomnienia lub przyszłe zdarzenia, które później będę mogła dodawać do opowiadania :D
      Oczywiście jak zamówisz coś jeszcze, to będzie tego więcej :p

      Usuń
  2. Szphritne. Podobało mi się i na pewno będę czytać następne odcinki specjalne (bo dostanę tego więcej, nie?).
    Szphritnie Ci to wyszło, nie powiem. Mówię ci Friedrich, musisz pogratulować pani.
    "Friedrich gratuluje pani"
    Rowi, moje uznanie Friedrich (które ma sześć lat) właśnie Ci pogratulowało. Cieszysz się?
    Jak to nie zdecydowałaś? Przecież wszyscy wiedzą, że Daniel jest zły, więc Ty go zrobisz dobrym, żeby zaskoczyć czytelników. Chyba, że Ty wiesz, że my wiemy i zrobisz go zuem wcielonym. Nie! Ty tylko chcesz, żebyśmy tak myśleli, a Danielek będzie aniołkiem. Ale z drugiej strony, myślisz, że my myślimy (rzadko, ale jednak) i pomyślimy, że Ty tak pomyślisz, więc myślisz inaczej i z tego wyjdzie, że Daniel jednak zostanie pracownikiem boga śmierci. Albo inaczej. Ty chcesz, żebyśmy chcieli myśleć, że myślisz tak, a tak naprawdę wymyślisz, coś, czego nikt by się nie domyślił, kiedy już będziemy myśleć, jak Ty chcesz, żebyśmy myśleli.
    *Kilkadziesiąt skomplikowanych teorii spiskowych później*
    ..., ale tak na prawdę wszyscy myśleli, że Ty tak myślisz, lecz byli w błędzie, bo Ty wcale tak nie myślisz, bo jeszcze tego nie wymyśliłaś.
    ..........................................................................................................
    A wracając do szphritnego odcinka specjalnego (wale rymy, jak z maszyny, bo mam rymy prosto z kantyny i nawet nie czuję, kiedy rymuję) czy ta kobitka, co to ją w lesie wyhaczył Danielunieniusiek była elfką? Cóż ją tak poszarpało?
    Racja, Danielusienieniąteczunieńko nieźle się spisało, ale cóż to za zwyczaje, że wyciąga się kogoś o tak wczesnych godzinach rannych? Wstydź się! Toż to dwunasta to jeszcze noc! Ja, jeśli mogę, to nawet śniadanie jem później, a teraz wracam do łózia i z powrotem w kimę ;P
    No i sorka za ten dziwny język, którym się posługuję i takąż składnię, ale właśnie, w trakcie pisania tego oto komcika, ćpałam jabuko, a przecie szyscy wiedzo, że w nich je alkohol godny ¡CO NAJMNIEJ! tych magicznych trunków.
    To ja się już żegnam i niech wen będzie z Tobą.
    PS. Ja sobie doskonale zdaję sprawę z tego, że jest nowy chapter, nawet go przeczytałam (i to w tym dniu, w którym się ukazał), może go nawet kiedyś skomentuję, ale to nie będzie szybko.
    Jak wyżej, pa!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Julio ty wiesz jak mi poprawić humor i sprawić, że z oczu płyną łzy ze śmiechu :D Dawno się tak nie uśmiałam jak dzisiaj :D Czytając te zawiłe przemyślenia sama się tak zakręciłam, że teraz nie wiem, którą stronę wybrać dla Daniela :p Czy tą co wy myślicie, czy tą co ja myślę, że wy myśląc będziecie myśleć, że ja wymyśliłam, że ponieważ wam się wydaje :P Oj.... Znów poleciałam po bandzie :p Hihihi! :D
      Cieszę się, że i tu mnie odwiedziłaś :D Mam nadzieję, że doczekam się komcia pod ostatnim postem ;p Ciepło pozdrawiam i do następnego :D

      Usuń
    2. Cieszę się, że się cieszysz. Widzę, że moje pokrętne rozumowanie jest zaraźliwe. Straszne o.O!
      Może się doczekasz mojego komentarza, może nie. Kto wie, skoro nawet ja nie wiem?
      Również pozdrawiam, no i cześć!

      Usuń
  3. A reszta osób, które brały udział? One też będą miały jakieś upominki, czy jak? Bo ja też brałam udział, kiedyś... xD i myślałam, że już nie będzie wyników xD Bo coś wspominałaś, że reszta też coś otrzyma... Ogólnie tak pytam ;D

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam wszystko co choć trochę trąci magią,
    a czy nie przydałoby się tu jakieś światło...?
    https://www.youtube.com/watch?v=RmdWCr8Fc0A

    OdpowiedzUsuń